Asertywność
Moda czy konieczność?
W dniu 28 września 2020 r miałem przyjemność wygłosić krótką prelekcję na temat “Zespół zakupowy, jak nim skutecznie zarządzać, by sięgać po więcej.” Podczas wystąpienia wskazałem m.in. na wagę asertywności lidera w zarządzaniu ludźmi. Podkreśliłem jednocześnie, że wątek ten zasługuje na poszerzenie i obiecałem słuchaczom uzupełnienie tego zagadnienia. Udostępniam więc poniżej tekst, który napisałem dobrych kilkanaście lat temu mając już wówczas świadomość tego jak ważnym tematem jest asertywność sprowadzana jednak zbyt często jedynie do „umiejętności odmawiania”.
Okazuje się, że asertywność jest zupełnie niezbywalna zarówno w procesach przywódczych, ale nie tylko. Świadomość własnej roli, sytuacji, celów, możliwości osiągnięcia wartościowego kompromisu jest podstawą szczególnie w sytuacjach noszących znamiona konfliktu interesów – tzn. wymagających właśnie sprawnej i świadomej komunikacji asertywnej.
A więc do rzeczy:
Panią Tereskę wszyscy w pracy znają. To najmilsza osoba z całej księgowości. Pracuje tu chyba już dwadzieścia lat. Jest świetnym fachowcem. Punktualna i zorganizowana darzy wszystkich wokół życzliwym uśmiechem, jednocześnie bezbłędnie wykonując swoje zadania. Nikt z dostawców nie narzekał nigdy na opóźnienia w płatnościach ani na jakiekolwiek błędy w dokumentacji. Nie dość, że świetnie organizuje sobie czas, to na dodatek wszystkim pomaga. I to nie tylko koleżankom z własnego działu. Raz widziano, jak niosła ciężki worek zaprawy szpachlowej za Panem Andrzejem, firmowym majstrem, który właśnie dzielił duże pomieszczenie na parterze na dwa mniejsze i sam szedł objuczony narzędziami. Wtedy wszyscy się na niego oburzyli, bo ten worek ważył chyba z dwadzieścia kilo! A od niego od razu do Tereski. Że taka mało asertywna i że daje się wykorzystywać. Pod koniec dnia podeszła do niej Marta, jej najstarsza koleżanka. Powiedziała, że dziwi się jej, że pozwala tak się traktować. Każdy przecież wie jak dawno już nie dostała żadnej podwyżki. „Na twoim miejscu dawno bym już rzuciła tę robotę. Chyba wiesz, że już dawno należy ci się awans. Ile ONI zarabiają? A ty tylko rób i jeszcze worki taszcz za murarzem!”. Pani Tereska kwituje te uwagi miłym, spokojnym uśmiechem. A rano znów roznosi ludziom kawę do biurek w przerwach między rozliczeniami.
Pytanie: Czy pani Tereska jest, czy nie jest asertywna?
Asertywność była sztandarowym „tematem trendy”. Pamiętam, jak w latach dziewięćdziesiątych nie było właściwie firmy, w której nie pytano by nas o szkolenie „z asertywności”. Jednak, co znamienne, w każdym niemal przypadku zamawiający inaczej rozumiał to słowo. Najczęściej interpretowano je jako „umiejętność odmawiania”. Pojawiło się wówczas na rynku szkoleniowym wiele firm oferujących programy ” z asertywności” po prostu jako „umiejętności odmawiania”.
Co ma wspólnego asertywność z psychoterapią?
Sięgnijmy wpierw do pochodzenia pojęcia asertywności. To właśnie niedokładne zrozumienie definicji prowadzi do dziwacznych wypaczeń i – w końcu – utraty tożsamości znaczeniowej tego słowa. Asertywność (z ang. to assert – dowodzić, wyjaśniać) to „umiejętność wyrażania siebie wobec innych”. Niektórzy dodają „… w sposób nieprzynoszący innym szkody”. Prosta ta definicja składa się z kilku ważnych słów.
-
- [Po pierwsze – umiejętność] A więc asertywność to coś, czego można się nauczyć. Nie jest to cecha charakteru czy osobowości. To jedna z „technik życia”, która daje się stosować z powodzeniem w życiu, a więc także podlega uczeniu się i ćwiczeniom. Może też stać się ważnym, pomocnym w życiu nawykiem pogłębiając poczucie sensu, możliwości wyboru i związanego z nimi ważnego poczucia wolności;
- [Po drugie – wyrażanie] Asertywność przejawia się w zauważalnych sygnałach (zachowaniach). Jej istotą jest komunikacja i komunikowanie się. „Wyrażanie” oznacza komunikowanie czegoś, przekazywanie „na zewnątrz”. Wykorzystuje najrozmaitsze formy przekazu werbalnego i – może zwłaszcza – niewerbalnego;
- [Po trzecie – siebie] To, co jest przedmiotem owego „wyrażania się” to wszystko to, co świadczy o mnie: moje postawy, przekonania, sądy, opinie, wątpliwości, oczekiwania, dążenia, marzenia, etc.
- [Po czwarte – wobec innych] Wobec innych, czyli wobec otaczających nas ludzi. Ludzie to najważniejsza składowa naszego środowiska. Nawiązywanie i utrzymywanie relacji z ludźmi zajmuje nam większą część życia. To także czynnik najsilniej ważący na naszym poczuciu satysfakcji z życia. Ludzie naszego otoczenia są przecież podmiotem naszego działania. Działanie natomiast wynika z naszych wyborów, a więc opiera się gdzieś w głębi nas o system i hierarchię naszych wartości.
Okazuje się więc, że to kłopoty w odnalezieniu i zaakceptowaniu samego siebie leżą u źródeł naszych „problemów z otoczeniem. Te z kolei kumulują się i narastają dzień po dniu do poważnych nieraz „złogów frustracyjnych” przesłaniających nam radość z życia.
Jest więc w dużej mierze prawdą, że wyuczenie się postawy asertywnej niesie za sobą szansę na pełniejsze i bardziej satysfakcjonujące życie. Dlatego poważnym i szkodliwym nadużyciem jest mylić złożone i głębokie zjawisko asertywności z „umiejętnością odmawiania”. Sprowadzanie asertywności do prostego odruchu odmawiania z pominięciem niezbędnej w asertywności refleksji rodzi ryzyko postrzegania naszych reakcji jako agresywne, nie asertywne, a trudno, by bycie postrzeganym jako osoba agresywna, było nam w życiu pomocne. Najczęściej rodzi to poważne problemy w budowaniu jakichkolwiek konstruktywnych relacji, a zwłaszcza więzi międzyludzkich.
Jakie zachowania pozostają człowiekowi nie asertywnemu? Poza asertywnością jest tylko uległość (ulegam poglądom, zdaniu, opiniom, oczekiwaniom, poleceniom innych, aby zapewnić sobie aprobatę otoczenia i stąd własne poczucie „bezpieczeństwa” w otoczeniu) i agresja (osiągnięcie tego samego celu – poczucia własnego bezpieczeństwa poprzez zdecydowaną obronę „siebie” – bez względu na wpływ tego na innych). Prosta obserwacja pokazuje nam, że u źródeł obu tych postaw leży lęk i obawa o…? No właśnie – o utratę czegoś, zagrożenie czegoś, czego do końca nawet nie znam – zwykle niepoznanego jeszcze SIEBIE.
Uczynić kogoś asertywnym oznacza więc po pierwsze i najważniejsze, pomóc mu uświadomić sobie i potwierdzić owo „siebie” – swój system wartości, zbudowane na nim postawy, poglądy i opinie, wynikające z nich zachowania opatrzone mechanizmem uczciwej samooceny (wymagającej z kolei zdrowego dystansu do własnej osoby), cele, pragnienia i związane z nimi plany. Posiadaną dotąd wiedzę i doświadczenie, istniejące miejsca „do rozwoju”. Bez „siebie” nie istnieje wyrażanie „siebie”, a więc także asertywność nie ma jak zaistnieć. I kropka.
Poczucie SIEBIE budujemy od dzieciństwa, w rodzinie, w szkole, wszędzie tam, gdzie podlegamy procesowi wychowania, gdzie pokazuje się nam świat jakichś wartości, celów i sposobów ich osiągania. Brak jasnej świadomości co oznacza dla nas nasze własne SIEBIE powoduje w nas słabość i odruchową chęć zbudowania swej siły przeżycia na reakcjach albo „uległych”, albo „agresywnych”. Zadania zbudowania (odbudowy), wzmocnienia w kimś owego „siebie”, czyli własnego poczucia tożsamości, własnego systemu wartości, poglądów, a dalej swoich pragnień, dążeń może się moim zdaniem podjąć tylko ktoś będący wykwalifikowanym ekspertem terapeutą, przewodnikiem duchowym, mającym właściwe narzędzia pracy i wiedzę w dziedzinie formowania charakteru, osobowości, świadomości, czy duchowości.
Trening asertywności może więc dotyczyć tylko sposobów „wyrażania już zbudowanego siebie” w konkretnych sytuacjach wymagających przyjęcia pewnych ról (pracownika, menedżera, rodzica). Trening asertywności skierowany do pracowników przedsiębiorstwa to w naszym rozumieniu przede wszystkim praca nad świadomością własnej ROLI w firmie oraz związanymi z nią zobowiązaniami i przywilejami. Niestety często takie podejście budzi kontrowersje, ponieważ zamawiający spodziewa się otrzymać szkolenie „z odmawiania”, co wg nas wzmocni jedynie i usankcjonuje postawy agresywne pracowników, a nie asertywne.
Skąd bierze się popularność tematu asertywności? Moim zdaniem od kilkudziesięciu lat jesteśmy zniechęcani przez coraz bardziej konsumpcyjne otoczenie cywilizacyjne do „zaglądania w siebie”. Mottem życia naszych czasów staje się „żyj łatwo i przyjemnie”. Pogoń za ułatwieniami i przyjemnościami nie pozostawia zbyt wiele czasu na autorefleksję, na szukanie swojego własnego widzenia rzeczywistości i odpowiedzialnego sprawdzania go w życiu na własną rękę. Myli się coraz częściej refleksyjność z duchowością, rozwój tej ostatniej pozostawiając (z ulgą?) duchownym. „Zaglądanie w siebie”, refleksje nad własną rolą w danej sytuacji (jakie mam tu zobowiązania i jakie mam tu prawa?) coraz częściej uznajemy za zbyt trudne zajęcie obarczone ryzykiem („A jeszcze odkryję coś, co każe mi zmienić całkowicie ten porządek myśli, własnego wizerunku, którego się dopracowałem przez tyle lat?”, „Po co mieć przekonania, skoro fajnie się przecież rozmawia w towarzystwie o niczym”). Coraz częściej porządkowanie własnego „ja” zostawiamy psychoterapeutom. To oni mają przejąć za nas rolę stymulatorów naszej refleksyjności. Szkoda, ponieważ samodzielna praca nad własną asertywnością to świetny trening, którego rezultaty często potwierdzą, że mamy siłę i sposoby „dogadania się ze sobą samym”. Warto próbować!
Podsumowując:
-
- Dobrze jest wiedzieć na czym polega asertywność i ćwiczyć ją w swoim otoczeniu. Nikt nie JEST asertywny, ponieważ asertywność nie jest odruchem instynktu. Można tylko UMIEĆ ZACHOWYWAĆ SIĘ asertywnie. Asertywność więc jest rezultatem świadomego wyboru i działania, a nie odruchów.
- Nie ma skrótów do pozyskania asertywności. Skuteczna droga musi wieść przez dobre poznanie, UŚWIADOMIENIE SOBIE samego siebie, swojej hierarchii wartości, swoich stron silnych, słabości i ułomności, swoich pragnień, celów, zamiarów, planów, poznanie swego otoczenia, kultury, zasad, funkcjonujących w ich obrębie ludzi , ich priorytetów, hierarchii wartości, pragnień, praw i wymagań i odważne ujawnianie swoich autentycznych przekonań, wymagań.
- Odpowiedź na pytanie „Czy pani Tereska jest asertywna?” należy TYLKO do pani Tereski. Jeśli jest zadowolona ze swego życia wypełnionego służeniem innym jest asertywna (wyraża przecież autentyczną „siebie”). Jeśli ktoś na siłę nauczy ją „odmawiania” i „walki o swoje” może do końca życia ją unieszczęśliwić. Chcę tutaj przywołać pojęcie „wiktymizacja” jako ostrzeżenie przed zjawiskiem aktualnie intensywnie obecnym w przestrzeni społecznej, edukacyjnej i mediach. Wiktymizacja jest procesem szczególnie groźnym dla uzyskania prawdziwej asertywności i płynących z niej korzyści – poczucia większego spokoju, równowagi, pewności siebie i wolności. Zjawisko wiktymizacji i jej procesy to jednak temat na inną okazję. Tymczasem odsyłam do źródeł i definicji dostępnych choćby w internecie. Tymczasem pozostańmy przy tezie, że pani Tereska pozostanie uśmiechnięta i zadowolona z życia, dopóki nie pozwoli się zwiktymizować swemu „uczynnemu” otoczeniu..
- Nie należy mylić asertywności z samolubstwem. Inteligencja wykorzystana do poznawania samego siebie doskonale powinna też pomóc rozeznać kiedy i w imię jakich wartości chcemy zrezygnować z własnych preferencji, opinii, przywilejów, etc., a kiedy i w imię czego należy ich stanowczo (nawet głośno!) bronić.
- Zarówno uległość, jak i agresja to przejawy słabości, braku samokontroli, lęku przed dopuszczeniem kogoś do dokonania jakichś nie do końca przewidywalnych zmian „we mnie”, w mojej wewnętrznej stabilności, w moich przekonaniach, których sam nawet jeszcze nie zdefiniowałem, o utratę „nie poznanego jeszcze siebie”. Siebie niepoznanego bardzo łatwo utracić (chyba podobnie jak „samochód, którego się nigdy nie miało”). Postawy te domagają się raczej współczucia niż złośliwej krytyki, czy piętnowania. Uczenie uległego człowieka „technik odmawiania” to najczęściej uczenie go agresji. Dlatego też jako trenerzy biznesu i doradcy nie podejmujemy się, nie mając odpowiednich kwalifikacji, operowania na takich sferach funkcjonowania człowieka, jak samopoznawanie, budowanie własnej hierarchii wartości. Możemy natomiast z powodzeniem pracować nad lepszą świadomością własnej ROLI w danych sytuacjach, obowiązkami i prawami właściwymi dla każdej z ról, a także ćwiczyć zachowania związane z wykonywaniem każdej ze zdefiniowanych ról.
- Asertywność wymaga dojrzałości, umiejętności brania odpowiedzialności za własne wybory i płynące z nich działania. Nie oznacza (wbrew wielu pozorom!) posłuszeństwa samemu sobie w spełnianiu swych zachcianek bez względu na otoczenie. Człowiekiem asertywnym może być tylko ktoś wolny i dojrzały także społecznie, ktoś, kto dostrzega i szanuje prawdę, że istnieją wartości wyższe niż on sam i jego własna przyjemność czy nawet satysfakcja, ktoś kto umie wygrywać także ze sobą i nie jest zakładnikiem własnych zachcianek. Zgodnie z tym, prawdziwa pokora (która z zewnątrz może wyglądać jak uległość) nie oznacza w żadnej mierze ani utraty wolności człowieka, ani tym bardziej nie świadczy o braku jego asertywności. Definicję asertywności uzupełnia się czasem o słowa „bez szkody dla innych”, lub „szanując innych”, ponieważ asertywność uwzględnia (tzn. bierze pod uwagę) dobro innych.
Prowokując może nieco definicje akademickie można by pewnie rzec, że asertywność to wyrażanie siebie wobec innych człowieka, który dorósł do tego, by czerpać radość życia z bycia dla innych pożytecznym. Nieposiadanie postawy pożytku dla innych zamyka w mojej opinii człowiekowi drogę do pełnej wewnętrznej wolności, a stąd także do bycia asertywnym, a stąd dalej do satysfakcji, jaką w końcu daje poczucie wolnego „bycia sobą” w przyjaznym, akceptującym otoczeniu.
Droga ku niepowodzeniu:
Nieświadomość siebie:
= niemożność wyrażenia autentycznego siebie
= niemożność osiągnięcia celów zgodnych z własną (często nieuświadomioną i stąd chaotyczną) hierarchią wartości
= postawa i zachowania nieasertywne – uległość lub agresja wobec otoczenia
= konieczność przebywania w nieakceptującym (moja agresja), lub eksploatującym (moja uległość) otoczeniu
= frustracja (poczucie krzywdy, zawodu, braku sensu)
= brak satysfakcji
= poczucie nieszczęścia, bezradności, niska samoocena, choroba (stany depresyjne).
Droga ku satysfakcji:
Świadomość siebie:
= możliwość wyrażania autentycznego siebie pożytecznego dla innych (a więc: „chcianego”)
= możliwość osiągania celów spójnych z własną uświadomioną hierarchią wartości
= postawa i zachowania asertywne wobec innych
= przebywanie w otoczeniu, które mi odpowiada – szanuje moje konsekwentnie wyartykułowane słowem i czynami, przejrzyste wartości, uznając je za pożyteczne dla siebie
= poczucie sensu i wolności działania przy jednoczesnej aprobacie otoczenia
= poczucie satysfakcji (wyższa niż przyjemność)
= poczucie spełnienia.
Marcel Klimczak
Senior Business Trainer
GOODMAN GROUP Sp. z o. o.
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!