PO CO NAM LIDERZY? Cz. 1

Mówi się, że jeden dobry lider potrafi wykrzesać z ludzi tyle energii, co stu menedżerów i tysiąc szefów. Ze słowem LIDER kojarzy się też pewna siła, moc. Skoro moc, to może także.. magia? Mity? Słowo to jest często uważane za zbyt górnolotne w odniesieniu do codzienności naszych firm, gdzie zdawać by się mogło, działania bieżące są tak monotonne, choć pośpieszne cele sprzedażowe i produkcyjne tak wysokie, czasu pomiędzy pracą a… pracą tak mało, że nie warto mówić o czymkolwiek co choćby trochę przypomina poezję…

Z drugiej jednak strony trzeba wziąć pod uwagę, że – jak pokazują badania – u progu XXIw., przez głowę przeciętnego człowieka przechodzi w ciągu tygodnia tyle informacji, co przez (podobną przecież rozmiarami) głowę XVIIw. Anglika przez całe jego życie! W takich czasach, gdy rozwiązania technologiczne z zeszłego tygodnia mogą okazać się dziś już nieaktualne, trzeba już sięgać po środki prawie magiczne, by zapewnić i utrzymać wymagane tempo rozwoju organizacji. Metody zarządzania człowiekiem stosowane u zarania ery industrialnej dziś się już nie sprawdzą… i nie sprawdzają…

Zarządzanie ludźmi w Polsce – etos pracy.

Lider to ktoś, kto działa i kto wpływa na działania innych ludzi. Mówiąc o liderze w Polsce trzeba mieć na względzie specyfikę polskiej sytuacji. Wszelkie zagraniczne opracowania naukowe i poradniki na temat zarządzania, a także programy  szkoleniowe oferowane i wykorzystywane „wprost” , bez głębokiego zrozumienia źródeł postaw ludzi w Polsce, mogą przynieść więcej złego niż dobrego. Często dla organizacji kończy się to dużym, a bezcelowym wydatkiem.

Przełom, który trwa w Polsce od kilkunastu lat to typowy przykład tego, co nazywamy „wrzuceniem kogoś na głęboką wodę”. Sposób myślenia Polaków o pracy był konsekwentnie i z uporem wypaczany przez bez mała 50 lat, czyli przez ponad dwa pokolenia! Został więc silnie napiętnowany chorą, bo kreującą nienaturalne postawy ideologią, a także uruchomionym w konsekwencji u Polaków systemem naturalnych odruchów obronnych. Skutek to  choćby „zaległe w neuronach” postawy roszczeniowe („czy się stoi, czy się leży…”), równoważność pojęć „dobrze” i „miło”, a także wpojona potrzeba walki (nieważne, z czymś, czy o coś) i czujności (podejrzliwości). Polska przedsiębiorczość jest znana na świecie. Mieszkając w USA w wielu sytuacjach odczułem podziw dla naszego sposobu myślenia, działania i dla odwagi z jaką często podejmujemy decyzje i działania. Jednak czym innym jest przedsiębiorczość zapewniająca doraźne przeżycie w warunkach kryzysu, a czym innym przedsiębiorczość autentyczna, gwarantująca byt pokoleniom obywateli, czy pracownikom przedsiębiorstwa i ich rodzinom. Spryciarza od cwaniaka dzieli dość wąska granica, ale ich obu od przedsiębiorcy oddziela ocean postaw i kompetencji.

Mechanizmy Nowej Epoki przyniosły też w Polsce toksyczne przekonanie, że dobrobyt i luksus są niezbędne i osiągalne SZYBKO i ŁATWO. To przekonanie to w większości skutek bezmyślnego z perspektywy wartości etycznych, choć naturalnego z perspektywy praw rynku kreowania wygórowanych potrzeb przez wszechobecną i agresywną reklamę. Łatwo sobie wyobrazić jakie widzenie rzeczywistości oraz jakie frustracje powodują reklamy lśniących samochodów, eleganckich ubrań, perfum, czy ubezpieczeń eksponowane na terenach o wysokim bezrobociu, czy po prostu w enklawach autentycznej biedy. Co sądzą tacy odbiorcy o tych, którzy mogą sobie na takie dobra pozwolić? Jakie mają poczucie przeciętnego „standardu” życiowego w Polsce, poziomu „normalnej egzystencji”, jak postrzegają swoje własne szanse życiowe i jak szukają możliwości ich wykorzystania. Co czują, gdy szara rzeczywistość uporczywie przypomina o dostępnych im możliwościach (często sprowadzonych do odstania swojego czasu w kolejce po zasiłek).  Brakuje w Polsce tego niezależnego punktu odniesienia do oceny własnej sytuacji, który od dziesiątek lat towarzyszy społeczeństwom rozwiniętego Zachodu. Zdrowe mniemanie o sobie i swoich realiach to fundament kultury i etosu pracy.

Mówiąc o punkcie odniesienia – istnieje w Holandii specjalna usługa telefoniczna, która umożliwia otrzymanie informacji o swoim obiektywnym statusie majątkowym. Po podaniu szczegółowych danych o stanie swego posiadania klient otrzymuje informację „na jakim obiektywnie poziomie żyje”, czy powinien zarabiać więcej na danym stanowisku, czy powinien zazdrościć sąsiadowi nowego domu, czy powinien już teraz marzyć o remoncie swego mieszkania, czy o kupnie nowego samochodu. Istnienie takiej usługi pokazuje jak bardzo możemy być zdezorientowani będąc wystawieni na wpływ mediów w realiach gospodarki rynkowej.

Jestem przekonany, że żaden z rozwiniętych narodów Zachodu nie musiał w swej przeszłości dokonywać takich przekształceń przy takim tempie postępu technologicznego, ale także przy takim niedoborze pożytecznych przekonań i postaw u ludzi i w tak krótkim czasie.

Opisana powyżej sytuacja stawia menedżera w Polsce przed szczególnymi wymaganiami, których nie znają raczej jego koledzy z krajów już rozwiniętych. W tych krajach etos pracy przechodzi niejako odruchowo z pokolenia na pokolenie. Odruchy myślowe często znajdują swoje odzwierciedlenie w języku. I tak np. bardzo często można w USA usłyszeć dwa potoczne sformułowania, które w Polsce jeśli słychać to z rzadka: „One step at a time” lub „Step by step” rozumiane jako: „Jeden krok na raz”, „Każdy krok osobno”, „Krok po kroku”, a  także „That’s my job!”, rozumiane jako „Po to tu przecież jestem”, „Za to mi płacą”. Spróbuj zwierzyć się swemu amerykańskiemu koledze z ambitnych planów zawodowych na przyszły rok. Usłyszysz często : „Take it easy. One step at a time!”. Spróbuj podziękować policjantowi w USA za podprowadzenie Cię pod właściwy adres, lub pracownicy supermarketu za wytarcie podłogi, gdy stłukłeś słoik musztardy, a natychmiast usłyszysz powiedziane ze zdziwieniem: „No problem. That’s my job, sir”. Sądzę, że źródłem takich zachowań jest tam nie tyle konsekwentne szkolenie pracowników, co wpojony im od dawna, jeszcze  w domu i w przedszkolu szacunek do tego co robią, do każdej pracy.

Potrzeba pozyskania punktu odniesienia oraz wyraźna luka w obszarze przekonań ludzi stwarzają doskonałe szanse oddziaływania polskim liderom i kandydatom na liderów.

Kto to jest LIDER?:

Definicja lidera jest bardzo prosta. Lider to osoba, za którą inni ludzi idą. „To lead” po angielsku oznacza przecież „prowadzić”. Wszyscy sławni liderzy, ci, którzy zajęli miejsce w historii – chlubne, czy nie – byli osobami, które spełniały ten warunek. Churchil, Jan Paweł II, Lech Wałęsa, ale także Józef Stalin, David Koresh, czy Osama Bin Laden to ludzie, którzy posiadali i posiadają moc powodowania potężnych zmian i ruchów społecznych –  bezsprzecznie i niezależnie od tego jak drażni nas to zestawienie nazwisk.

konferencja zakupowa szkolenia zakupowe

Jak lider To robi?

Co więc sprawia, że ludzie chcą iść za liderami, a nie czują takiej potrzeby w odniesieniu do innych osób? Odpowiadając na to pytanie musimy sięgnąć w głąb słowa „wpływ” i w ten sposób postarać się uchwycić i nazwać czynniki, które pozwalają liderowi być liderem.

Po pierwsze, lider dostrzega, że:

  • Nie ma „motywacji” – jest energia, którą ludzie dają lub nie;
  • Nie ma „motywowania” – są ludzie, którzy wyzwalają i ukierunkowują energię innych ludzi, lub tego nie potrafią;
  • Nie ma „dobra” – jest postępowanie ludzi, dobre lub złe;
  • Nie ma „zaufania” – są ludzie, którzy nim obdarzają lub nie;
  • Nie ma „uczciwości” – są ludzie, którzy maja skuteczną hierarchię wartości, lub nie.

Ludzie, ludzie, ludzie. Tylko ludzie i.. aż ludzie. Postawy, decyzje, systemy wartości i działania to są faktyczne źródła efektów pracy człowieka. Dlatego lider koncentruje swe myśli intencje i działania na ludziach, a nie na procedurach, czy technologii.

Po drugie Lider wie, lub instynktownie wyczuwa czego potrzebuje człowiek i co powoduje, że jest on w stanie podejmować się wysiłku, czy ponosić ofiarę. Prawo rządzące wysiłkiem każdego człowieka jest w istocie bardzo proste: człowiek podejmuje się wysiłku wówczas, gdy czuje, lub wie, że jest szansa, że osiągnie przez to jakieś ważne dla siebie dobro.

Jakie jest to DOBRO, czy ZYSK, który pozwala ludziom podejmować nieraz skrajnie wyczerpujący wysiłek, a nawet składać ofiarę z własnego życia?  Z uważnej i świadomej obserwacji otaczającej nas rzeczywistości wywnioskujemy dość szybko, że najważniejszą wartością dla człowieka jest poczucie bezpieczeństwa. Czy więc człowiek, który obwiązany ładunkami wybuchowymi rzuca się na szlaban posterunku wrogich wojsk może czynić to w imię własnego poczucia bezpieczeństwa? Wydaje się to niedorzeczne.

Jeśli chcesz zrozumieć ten paradoks, jak i to na czym tak naprawdę polega siła oddziaływania lidera, zapraszamy na nasze szkolenia.

Marcel Klimczak

Trener biznesu

GOODMAN GROUP Sp. z o. o.

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.